Budząca się do życia natura…

Mea culpa. Moja wina, po łacinie. Od ponad tygodnia, nie było notki, co musiało zawieść stałych czytelników bloga. Przepraszam. Ale sami widzicie – nadchodzi wiosna i człowiek chętniej bierze do ręki aparat niż klawiaturę. Dziś kilka ujęć schwyconej in flagranti natury, rozbudzającej się z zimowego snu, przeciągającej się jeszce w pieleszach. Już wkrótce rozkwitnie zielenością i tysiącem zapachów. Na razie jednak napawajmy się jeszce tymi delikatnymi zwiastunami śpeszącej do nas wiosny, przejawiającej się kępką mleczu na zaschniętej łące lub rozwijającym się dopiero pączkiem liścia kasztanowca. Zachęcam i czytelników do wyjścia na łąkę lub do lasu i pstrykania zdjęć. No, chyba, że ktoś się do tej pory nie uczył i musi w ostaniej chwili nadrabiać zaległości przed egzaminem lub maturą!

KLIKNIJ TU

 

Ach, jeszcze jedno – powyższy filmik to mój pierwszy stworzony na Linuksie, o którym to systemie napiszę być może kiedyś nieco więcej.