Obóz sportowy w Kluszkowcach

Góry,odwieczny element ziemskiego krajobrazu, zawierają w sobie wielką sprzeczność: dla dysponującego ograniczonym czasem obserwacji człowieka wydają się być symbolem trwałości, stałości i bezruchu podczas gdy spojrzenie z „boskiej” perspektywy obejmującej miliony lat ukazuje je jako ciągle dojrzewające dziecko burzliwych procesów geologicznych zachodzących we wnętrzu matki Ziemi. Jak każde dziecko przeżywają swe dzieciństwo(obecnie Himalaje) i wiek dojrzały (Góry Świętokrzyskie). Ich wpływ na człowieka zależy od kultury, przez pryzmat której dany człowiek postrzega świat. Dla właśnie wygnanego z beztroskiego raju zwierzęcej nieświadomości Neandertalczyka górskie jaskinie dawały schronienie przed mrozem i dzikimi zwierzętami, starożytni Grecy widzieli w nich niedostępne dla śmiertelnika schronisko bogów, młodopolscy poeci szukali w górskich krajobrazach ideału piękna, bogobojni chrześcijanie poczucia bliskości Boga zaś przemytnicy sposobu na umknięcie represyjnemu aparatowi fiskalnemu władzy (brzmi znajomo?)… A czego szuka w górach posiadacz iPoda i konta na Facebooku? By odpowiedzieć na to pytanie, zajrzymy do pamiętnika pisanego przez jednego z uczniów PG w Jastrzębiu, który uczestniczył w ufundowanym przez władze gminy obozie zimowym w Kluszkowcach, uroczej małej miejscowości położonej niedaleko jeziora Czorsztyńskiego.

Pamiętnik,pisany jako rodzaj projektu z języka polskiego przez ucznia klasy 2ao profilu sportowym, zaczyna się 2 stycznia 2011r. Autor opisuje sześciogodzinną podróż autokarem, której monotonię przerywa awaria środka transportu (brzmi znajomo?), rozpakowywanie bagaży i pierwszą obiado-kolację (a jednak po upadku „komuny” ludzie nadal używają takich potworków językowych!). Pierwszy dzień obozu kończy się niemal tetmajerowskim zachwytem nad krajobrazem:„Były piękne widoki.”

Mylił się, kto liczył, że drugi dzień przyniesie jakieś poetyckie rozwinięcie kiełkującej we wrażliwej duszy młodego człowieka myśli. Między wczesną pobudką a późnym pójściem spać następuje suche, kronikarskie (ale nie w stylu Wincentego Kadłubka,raczej w stylu kapitana Sinobrodego) wyliczenie kolejnych czynności obozowych: śniadanie, zbiórka, zaprawa, pierwsze upadki na stoku,konsumpcja „przepysznego kotleta” na obiad, sprzątanie kwatery,zakupy. Przy okazji tej ostatniej czynności, autor ubolewa nad ubogą, w porównaniu z Jastrzębiem, ofertą miejscowego sklepu.

Relacja z trzeciego dnia obozu nie przynosi wielkich zmian. Nadal ani słowa o górach. Widzimy, co prawda, dwa razy słowo stok, ale nie ma w jego otoczeniu ani krzty nacechowania emocjonalnego. Miło dowiedzieć się, że autor pamiętnika już „nie zalicza upadków”. Pod koniec dnia, młodzież, jak w amerykańskich filmach, opowiada sobie historie o duchach. Ciekawe czy opowiadający oświetla swą twarz elektryczną latarką.

Na obiad czwartego dnia była kolejna tradycyjna góralska potrawa o nazwie „udko kurczaka”. Autor czyni postępy w jeździe na nartach i eksperymentuje z nową techniką zjazdu „na hardkorra”(pisownia oryginalna) i „radośnie” delektuje się upadkami  innych („nie śmiej się dziadku z cudzego upadku” widać nie znalazło się w gimnazjalnym zestawie szumnych haseł realizowanych na  lekcjach LW). O górach ani słowa.

Piątego dnia obozu wypadło Trzech Króli, co sprawiło, że „na stoku było tragicznie” z powodu natłoku turystów. Nie wiedzieć czemu, tego świątecznego dnia na obiad serwowano postny posiłek – naleśniki.Kolejnego dnia menu wydaje się nieco bogatsze: „racuchy, ciasto,zupa i drugie pożywne danie”. Wątek kulinarny posiada nawet swoisty happy ending– 8 stycznia, tuż przed odjazdem, uczestnicy obozu dostają od właścicieli pensjonatu prowiant na drogę. O górach znowu najmniejszej wzmianki. Wydaje się jednak, że człowiek współczesny,uczestnik społeczeństwa informacyjnego, nie potrzebuje do szczęścia wrażeń estetycznych. Jego prawdziwe potrzeby i tęsknoty ukryte są w następującym zdaniu: „Ten obóz był ekstra, jednak mógł być w każdym pokoju komputer”. Z tęsknoty za komputerem, człowiek ery informatycznej szuka ukojenia w grze „na komórce” i nałogowym oglądaniu „Vivy”. A góry? Mają stoki, na stokach śnieg a na śniegu można jeździć na nartach. I to tyle w temacie,jak piszą cyniczni komentatorzy pod artykułami na Onecie.

Kliknij na obrazek