Pamiętamy…

Magisterium Kościoła Katolickiego uczy, że Wszystkich Świętych to dzień radosny – wspomnienie ludzi, których ścieżki życia warte były nieba..  Okolice pierwszego listopada, ze względu na przypadający na 2 listopada Dzień Zaduszny – wspomnienie wszystkich zmarłych katolików oraz uporczywe nazywanie 1 listopada przez PRL-wskie kalendarze Świętem Zmarłych to w naszej kulturze czas odwiedzin grobów naszych najbliższych.Nasza szkolna społeczność wspomina wtedy zmarłych nauczycieli, uczniów, pracowników szkoły oraz bohaterów wojennych – tych, którzy odeszli pośpiesznie, jak przedwcześnie zerwane owoce, jak zdmuchnięte w przeciągu świece… Tych,  po których pozostało czasem zaledwie wspomnienie – jakiś drobny, mało znaczący  szkolny incydent, wspomnienie tragicznego kontekstu śmierci lub opowieści o tym, jacy wspaniali byli za życia…  Co roku szukam grobu Izy, której nigdy nie widziałem, ale pamiętam tę smutną atmosferę towarzyszącą jej ostatnim dniom ..  Nigdy nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak to jest zachowywać pogodę ducha w obliczu nieuniknionego, żyć ze świadomością śmierci..  Co roku przypominam sobie Waldka, któremu kiedyś zabrałem starą komórkę na lekcji a niedługo potem, tuż po procesji w Boże Ciało, dostałem SMSa od koleżanki  z pracy, że Waldek targnął się na swoje życie.. Można by  rzec – taki chichot przeznaczenia… Pamiętam i Maćka, któremu ciągle wypominałem, że się nie uczy.. Boże, coż to teraz znaczy, jakim był ktoś uczniem.. Nie znałem też pana Sajewskiego, znam za to Jego wielkość z opowiadań.. No i ktosmi keidyś powiedział, że się prawie tak samo jak On podpisuję – różni nas tylko jedna litera a do tego moje G wygląda nieco jak S.. Co roku wspominamy więc naszych szkolnych zmarłych – są przecież częścią nas samych.. Co roku staram się zabierać klasę lub przedstawicieli SU na cmentarz żeby pielęgnować naszą zbiorową pamięć.. I chociaż mi tych ludzi tak po człowieczemu czasem szkoda, to powtarzam sobie – Gajewski, jesteś katolikiem, uwierz, że tam, gdzie teraz są jest im lepiej i że się kiedyś zobaczymy.. Na cmentarzu jest tyle życia..

.

Kliknij na obrazek
         

Cmentarz – ile grobów, tyle ludzkich historii.. Spełnione życia, zmarnowane talenty, pośpieszne chrzty w szpitalu, szpitalne sakramenty namaszczenia.. Tyle mówi się, jak żyć.. Ale czy mówimy następnym pokoleniom, jak umierać? Gdzie średniowieczna ars  moriendi – sztuka godnego umierania? Ilu z nas widziało , jak ktoś umiera? Dzisiejsza śmierć odbywa się gdzieś w sterylnej białej sali, często wśród obcych.. Gdzie te babcie z owiniętym wokół rąk różańcem, z gromnicą w dłoni, otoczone wianuszkiem rodziny i sąsiadów proszących Boga o dobrą śmierć i zbawienie.. Do dziś modlimy się „od nagłej a niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie” – bo chyba godniej jest przejść do tego drugiego świata rozliczywszy się najpierw z tym tutaj..  Nasi przodkowie prosili o dobrą śmierć, my staramy się o niej nie myśleć, staramy się przesunąć jej nadejście..  Nasi dziadkowie zapłakaliby nad nami i naszą głupotą..