Rocznica śmierci Ojca Świętego

  

Dziś kolejna rocznica odejścia jana Pawła II do domu ojca. Pamiętam ten dzień doskonale. Byłem wówczas w Warszawie i mieliśmy z kolegą zamiar przejść się na Zamek Królewski. W drodze z Nowego Światu napotkaliśmy na tłum ludzi zgromadzony na ulicy pod kościołem św. Anny. W związku z tym cała aleja zablokowana była dla ruchu pojazdów. Oczywiście widzieliśmy czemu ci wszyscy ludzie zgromadzili się tam i mieli twarze pełne skupienia, a nierzadko i łez. Poprzedniej nocy siedziałem do późna przy telewizorze  i śledziłem, co działo się w Wiecznym Mieście. Dlatego też, pomyślałem, że tłum jest, bo paież już oszedł. Ale on nadal walczył, nadal umierał. Żałuję, że nie zostałem z nimi przez noc, tam na ulicy. Ale ludzkie zmęczenie po dniu pełnym zajęc wzięło górę i wróciliśmy do akademika. Kładliśmy się do snu, gdy dostałem smsa od koleżanki, że papież nie zyje. Była 21.50. Jak się chwile później dowiedziałem, Jan Paweł odszedł zaledwie kilka minut wcześniej. 

W drodze powrotnej słuchaliśmy radia. To było niesamowite – komercyjne radio Zet mówiące o Bogu i o religii. Zazwyczaj religia pojawiała się tam tylko w newsach typu – ksiądz podejrzany o defraudację tacy itp. Tym razem, spikerka miała wzruszony głos, dzwonili ludzie i z płaczem opowiadali o wierze i o ich osobistym doświadczaniu papieża. To było, jakby na jeden dzień świat przystanął i zapomniał o sobie. Jakby ziemia przstała się kręcić. Nic nie było ważniejsze – liczył się tylko Bóg i jego wierny pasterz, który właśnie do Niego powrócił. 

A może i Wy – czytelnicy bloga macie swoje osobiste wspomnienia związane z tym dniem? Gdzie zastała was ta ważna wiadomość? Jak się czuliście? Co myśleliście? Jak przeżywaliście śmierć Tego, który był wtedy jedynym papieżem jakiego znaliśmy.